Czy możesz sprawić, że się uśmiechnę? Że przestanę kurczowo trzymać się mamy? Że przestanęsię bać? Że nie będzie mnie bolało? To pytania, które zadają oczy dziecka, które wchodzi do mojego lub Twojego gabinetu. Jesttu po raz pierwszy i nie ukrywa, że bardzo się boi. Jeszcze nie wie, że chcesz mu pomóc. Jeszczetrwa w swoim strachu- twardej skorupce , jak w jajku. Rozgląda się niepewnie, ale nie widzi…Paraliżuje je strach. Nie widzi, że uśmiechasz się zachęcająco. Nie widzi, że chcesz pomóc. Chceuciec. Czasem krzyczy. Jakże częsty to schemat . Każdy stomatolog doświadcza podobnych sytuacji niemalżecodziennie. A przecież stomatolog też człowiek . Też ma marzenia, chociażby tak przyziemne jak uśmiechnięte dziecko-pacjent, które bez naszego zbędnego gadania i przekonywania siadachętnie na fotelu, szeroko otwiera buzię i cierpliwie czeka, aż skończy się zabieg. Nikt z nas niechce trudnego pacjenta. Nie chce tracić czasu na resocjalizację uparciucha. Czy usiądziesz bez rodzica na fotelu? Czy z uśmiechem otworzysz buzię? Czy dasz mi szybko isprawnie wyleczyć twojego zęba? Nie będziesz krzyczeć i płakać, prawda? To się chyba w potocznym języku nazywa „konflikt interesów”. Bo jak pogodzić ogień zwodą? Kot nigdy nie będzie przyjacielem kanarka, nawet na filmie Disnaya. Co zrobić? Nie przyjmować dzieciaków ? Niech sobie idą gdzie indziej? Niech ktoś inny sięmęczy, ktoś kto ma podejście. Nie ja… ja muszę zarobić na spłatę kredytu. Nie mam czasu nataką zabawę. Ale te dzieciaki kiedyś urosną. Po drodze do dorosłości Ktoś zadba, żeby się nie bały. DoKogoś innego nabiorą zaufania. Ktoś inny przejmie ich dolegliwości, opanuje strachy, poleczyzęby, zarobi …. nie ty. Do Kogoś innego-zaufanego będą kiedyś przyprowadzać swoje dzieci.Wahasz się? I słusznie. To tylko dzieci. Potwory i spółka. Także kiedyś byłeś potworem! Bałeśsię pobierania krwi i nie lubiłeś chodzić do dentysty. Nawet zdarzyło ci się raz wrzeszczeć, bookropnie bolało. Przypomnij sobie, to było zupełnie niedawno. Chciałeś wtedy jeździć taka dużąśmieciarą i być kimś ważnym jak pani nauczycielka, i nigdy nie chodzić do dentysty! I przenigdyw życiu nie byłeś żadnym potworem, zwyczajnie się bałeś!!! Popatrz oczami dziecka na małego , przerażonego pacjenta. Pomóż dziecku, którym byłeśsam. Może właśnie dzisiaj nauczysz je szeroko otwierać buzię . Pozwól mu odczuć, że jest dlaciebie kimś ważnym, a nie dziurą w zębie. Zapytaj, czy widział ostatnio ten fajny film w kinie.Pochwal świecące buty i fryzurę na cebulę. Wymyśl coś, przecież jesteś inteligentnymczłowiekiem z dyplomami na ścianie! Nie poddawaj się! Może się za chwilę okazać, że ty niejesteś „straszną czarownicą”, a to małe nie jest „potworem” ! Takie obustronne rozczarowanie -dobra rzecz na poczatek waszej wspólnej przygody leczenia się nawzajem. Bo każde z wasuleczy SWÓJ strach. Strach przed oprawcą-dentystą , strach przed wrzeszczącympotworem…. Popatrz na to zalęknione dziecko sercem, a ono odpłaci ci swoim. I nie martw się jeśli powyższy schemat nie zadziała od razu. Daj czasowi czas. Wszakże nieod razu można wystartować w maratonie. Najpierw należy długo, bardzo długo trenować, żebydać radę. Ale ty dasz radę, ja to wiem. Inaczej nie czytałbyś tego artykułuJ.„Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich.”